środa, 29 kwietnia 2015

Wycieczka do Karolinki

Wycieczka w Karkonosze.

Tydzień temu pojechaliśmy na wycieczkę w góry.

O 7.00 odjechaliśmy z Katowic autokarem razem z buziakami od mam. Część osób grała na telefonach, inni oglądali widoki, a jeszcze inni słuchali muzyki. W połowie drogi zatrzymaliśmy się we Wrocławiu.

Szliśmy "Szlakiem Krasnali", gdzie zauważyłem ponad 30 krasnali, ale niektórzy nawet 50. Zwiedziliśmy ogromny budynek, w którym znajdował się ołtarz i "iluminati", nazwane tak przez VIa. Potem poszliśmy do Katedry, która była tak ogromna, jak Bazylika Franciszkanów w Katowicach. Wkrótce doszliśmy do restauracji, w której było pyszne jedzenie albo po prostu byliśmy głodni jak wilki. Niedługo potem pojechaliśmy autokarem pod hotel w Karpaczu. Był to HOTEL KAROLINKA (dwugwiazdkowy), w którym każdy czuł się dobrze mimo tego, że pokoje były dość małe. Śniadania były pyszne, tak samo obiadokolacja.

Następnego dnia wchodziliśmy na wysoką górę Śnieżkę. Droga była:
-ubłocona,
-zaśnieżona,
-uciążliwa,
-stroma.
Mimo to udało mi się dojść do schroniska, które nazywało się Dom Śląski. Wszyscy wylewali z butów wodę, którą zebraliśmy w drodze. Z powrotem szło się szybciej, bo było z górki.

Trzeciego dnia byliśmy w parku linowym i w chacie walońskiej, w której była wystawa kryształów górskich, ametystów, róż pustyni itp. Tam pan wyznaczył 3 wiedźmy: Panią Monikę, Panią Hannę i panią z innej grupy. Oprócz wiedźm byli też 2 mężczyźni. Jeden  z nich miał tłuczek i był facetem od siły. Drugi miał mały młoteczek i walił w bęben. Tym kimś byłem ja. Potem wyszliśmy z chaty na podwórze. Stały tam dyby, w których nas zamknięto i dźgano porożem jelenia, aż powiedzieliśmy „Kocham Matkę Naturę”. Później zeszliśmy do podziemi, w których Pani Monika przeszła straszliwą próbę. Ale o tym opowie Wam sama, bo to w końcu Jej próba. Potem kupowaliśmy pamiątki (kamienie, metale, naszyjniki) w sklepiku, pożegnaliśmy pana z chaty walońskiej i wróciliśmy do autokaru.
Natomiast w parku linowym mieliśmy szkolenie z bezpiecznego zachowania na wysokości, a następnie weszliśmy na łatwy szlak. Niektórzy się bali i spowalniali grupę, jednak każdy doszedł do końca. Było super i każdy to potwierdzi. Po południu poszliśmy na obiad do restauracji.

Czwartego dnia  pojechaliśmy do zamku Bolków, który miał bardzo dużo baszt i wież. Jednym słowem był piękny. Kupowaliśmy pamiątki oraz inne rzeczy. Potem graliśmy w grę, każdy na każdego. Braliśmy siano i wrzucaliśmy sobie za koszulki. Siano kłuło nas, więc w końcu wszyscy ściągali koszulki, wysypywali siano na ziemię i dalej grali. Po zabawie poszliśmy do autokaru i odjechaliśmy do Katowic.

I tak skończyła się moja wycieczka.

Mam nadzieję, że się Wam podobało.
 
Michał Kołodziej

niedziela, 26 kwietnia 2015

Wycieczka do Warszawy



W piątek 17.04.15 wsiadłam do pociągu  i  pojechałam do Warszawy.
Jechałam tam 2,5 godziny. Jechałam tam super pociągiem Pendolino.
W Warszawie na dworcu odebrała Nas (bo jechałam z babcią) moja ukochana ciocia – Iwonka i pojechaliśmy do jej domu .
Następnego dnia pojechałyśmy do ortodonty (bo po to tam jeżdżę). Po ortodoncie pojechałyśmy na Stare Miasto i tam poszłyśmy na pyszną pizzę, a także na lody. Potem poszłyśmy jeszcze na spacer dookoła Zamku.
W Warszawie spędziłam miły czas i bardzo lubię tam jeździć. Na szczęście mam kolejną wizytę u ortodonty w czerwcu i znowu tam pojadę. Planujemy wtedy wybrać się tam całą rodziną i pojechać do Centrum Kopernika. Chodź już tam byłam to wiem, że znowu spędzę w Warszawie miły czas.

Maja

czwartek, 13 listopada 2014

Miłe wspomnienia...

W czwartek 16 października wraz z klasą pojechałam do Muzeum Historii Katowic.
Kiedy wysiedliśmy z tramwaju od razu zobaczyliśmy jeden, a właściwie dwa piękne zabytki. Były to dwie najstarsze latarnie w Katowicach. Do dziś w Polsce są bardzo rzadko spotykane. Widzieliśmy, również inne ślady z przeszłości Katowic - stare powojenne tramwaje. Udaliśmy się na spacer po centrum Katowic, zobaczyliśmy z daleka katowicki Spodek. Jednak największą ciekawostkę, którą opowiedział nam pan Szymon poznaliśmy na rynku. Stojąc tyłem do Teatru Wyspiańskiego zobaczyliśmy dwie ulice tworzące razem literkę "v". Pan powiedział, że w dniu przesilenia letniego słońce jest widoczne dokładnie na końcu ulicy- po lewej stronie, a w okresie przesilenia zimowego dokładnie na końcu ulicy- po prawej stronie. Rynek został dokładnie zaplanowany. Kiedy dotarliśmy do muzeum, przed drzwiami stał pomnik pana Witkacego. Weszliśmy do środka i odnieśliśmy bluzy do szatni. Następnie przyszedł pan przewodnik i zaprowadził nas na pierwszą wystawę, poświęconą życiu mieszkańców Katowic.
Teraz opowiem Wam co tam się wydarzyło.

Weszliśmy do pokoju bardzo bogatego,
z czasu zapewne neoklasycznego.
Ściany bardzo ciemne, takie ciemnozielone, chociaż
pokój był duży, to nie dla mnie stworzony!
Kolejny pokój - tym razem brązowy,
z pięknym ogrodem - kwietnikiem domowym.
Wsiąść, porozmawiać, poodpoczywać sobie ...
Mały ogród w mieszkaniu? Z kwiatami przy sobie?
Na ścianach obrazy, termometr, barometr, zaś
na szafce  polifon - wieczorami gra. Środek
zostaje pusty, na nim tańczą - raz, dwa!
Następnie pokój pana domu - do niego
nie wolno wchodzić, prawie nikomu!
Sekretarzyk mały,
biblioteczka duża, wypchane zwierzęta, dokumenty
i waga nieduża.
Jednak najbardziej podobał mi się pokój dziecięcy,
wyglądał, co najmniej, jak książęcy!
Lalki, domki, no i misie -
to miejsce po prostu, lubi się!
Ta wycieczka była bardzo udana.
I na zakończenie powiem:

Choć miasto Katowice, jak na miasto, jest duże.
Bardzo udane są tutaj
piesze, szkolne podróże!


Emilka

środa, 12 listopada 2014

SKOK W PRZESZŁOŚĆ



W czwartek 16 października byłem z kolegami w Muzeum Historii Katowic.
Bardzo mi się podobało w tym muzeum.
Na początku założyliśmy worki na buty (takie jak noszą ludzie w szpitalu na oddziale chorób zakaźnych).
Po wejściu na salę muzealną rozmawialiśmy z panem przewodnikiem o tym, co to jest historia i o tym, co będziemy oglądać.
Dowiedzieliśmy się, że zwiedzimy wystawę czasową pt. „Made in Katowice” i na niej zobaczymy co się dawniej produkowało w Katowicach. Wcześniej mieliśmy jednak zobaczyć dwa dawne domy mieszkalne.
Jeden dom był bogaty, drugi trochę mniej. We wszystkich pokojach ściany nie były pomalowane farbą, tylko były oklejone tapetą o takim samym wzorze.
W pierwszym domu, na samym środku salonu, była duża przestrzeń, po to, żeby tańczyć przy muzyce granej na żywo. Po bokach stały meble, a w rogu stał ogromny kwietnik z kwiatami i małą fontanną.
Przeszliśmy do jadalni, gdzie stał stół  nakryty porcelaną i był podgrzewacz do herbaty z dzwonkiem. Po drugiej stronie pokoju stał piękny kominek.
W następnym pokoju znajdował się stół z szachami, a obok stół do pokera.
Po drugiej stronie stało biurko z maszyną do pisania i z wagą do ważenia listów.
W pokoju dla dzieci znajdowały się metalowe wózki z lalkami, miś, łóżeczko i stół do odrabiania lekcji.
Na końcu domu była sypialnia rodziców, specjalna łoże i łóżeczko dla bobasa.
W następnym domu było trochę ubożej.
Na wystawie "Made in Katowice'' zobaczyliśmy stare rzeczy, które zostały wyprodukowane w Katowicach, np.: puszkę 5l na kawę.
Mnie najbardziej zaciekawił podgrzewacz do herbaty z dzwonkiem. Dzwonek służył do przywoływania gości do stołu.
Tę wspaniałą wycieczkę po starych Katowicach podziwiała z nami klasa 4a.

Ten skok w przeszłość każdemu z nas się podobał.

Mateusz

czwartek, 23 października 2014

Dzień języków w naszej szkole

     Europejski Dzień Języków 

14 października nasza szkoła zmieniła się w europejską stolicę języków. Nasza klasa wylosowała Danię. Na początku wydawało nam się, że mamy najtrudniejsze zadanie w szkole. Okazało się na szczęście, że każdy miał wiele wspaniałych pomysłów.  

Dominika - przygotowała ciekawą prezentację multimedialną;

Emilka - przebrała się za symbol Danii Syrenkę;

Julka i Miki - zrobili klocki lego z ciasta;

Olek - przygotował duński deser;

Antek i Max - przynieśli swoją kolekcję klocków lego;

Olaf - przyniósł duńskie ciasteczka. Przebrał się również za bajkopisarza Andersena;

Mateusz - przygotował śledzie;

Ja, Patryk - upiekłem duńskie obwarzanki i przyniosłem  śmierdzący ser pleśniowy, który jest przysmakiem w Danii. Nam jednak nie smakował.

Nasze wysiłki zostały nagrodzone I miejscem!!! 
Patryk



poniedziałek, 6 października 2014

Rozmowa z Nadią.

Cześć!

Jak wiecie, nasza koleżanka Nadia wyjechała do Anglii.
W sobotę, kiedy byłam u mojej babci w Tarnowie, udało mi się do niej dodzwonić! Strasznie się cieszyłam, skakałam i krzyczałam: Tak się cieszę, bo się cieszę, że się cieszę...
Kiedy z Nią rozmawiałam, zapytała mnie, czy mogłabym zadzwonić do Niej przez Skype. Zgodziłam się! Pięć minut później rozmawiałyśmy, widząc siebie nawzajem. W trakcie rozmowy opowiedziała mi o swoich kolegach i koleżankach z Anglii: koleżance Kindze i koledze Kacprze. Kazała mi Wam przekazać, że u niej w Anglii jest nawet fajnie, ale w Polsce dużo lepiej. Jednak w szkole prawie w ogóle Jej się nie podoba. Cały czas mówią po angielsku, na szczęście ma tłumacza (Kingę), ale testy i kartkówki są niestety po angielsku, więc prawie nic nie rozumie. Najgorsze jest to, że u Niej w szkole trzeba nosić mundurki składające się z: rajtuz, spódnicy lub sukienki, koszuli i marynarki ( to oczywiście mundurki dla dziewczyn).
Bardzo za Wami tęskni, chciałaby Was zobaczyć i z Wami porozmawiać. Na pewno przyjedzie latem! Nadia Was pozdrawia.
Potem powiedziałyśmy sobie: „Cześć” i skończyłyśmy rozmowę. Trwała ona 55 minut! Ten dzień był bardzo wesoły.


Emilka

Rozpoczęcie roku szkolnego



Cześć! Chcę wam opowiedzieć o rozpoczęciu roku szkolnego 2014/15.

Gdy 1.09 przyjechałem do szkoły od razu poszedłem na salę gimnastyczną i usiadłem w ławce, na której leżała kartka z napisem 4µ. Siedzieli tam już moi koledzy i koleżanki. Tego dnia poznaliśmy Olka, który dołączył do naszej klasy, ale to był dopiero początek nowości. 
Po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego poszliśmy do naszej nowej sali na spotkanie z naszą nową wychowawczynią. Nowa sala różni się trochę od naszej dotychczasowej - teraz każdy z nas siedzi w osobnej ławce.  Na początku roku w sali wisiała tylko tablica korkowa, ale stopniowo urządzamy ją - jest w niej teraz bardzo dużo kwiatów. Mnie jednak najbardziej podobają się  szafki zamykane na klucz.

I jeszcze jedno - muszę wam powiedzieć, że 4 klasa nie jest wcale taka straszna :-)
                      Grześ